21:43
Posted by Insane
Tak więc - byłam dzisiaj na zakupach. I wyjatkowo nie wydałam wszystkiego na cicuhy, kosmetyki, czy inne przyjemności ;) nakupywałam jedzonka na dietę, bo - proszę państwa! - od jutra czas, start!
Zgodnie z dietą dr Dukana (in. proteinową, Protal, czy jakkolwiek ją tam jeszcze zwali) - uzbroiłam się w chude mięsko, masę ryb (uwielbiam rybki :D ) i chude twarożki, jogurty i inne pyszności (uwielbiam nabiał :D ). Szkoda, że jeszcze warzyw nie mogę, bo to w drugiej fazie dopiero... Ale przemyciłam rzodkiewkę i szczypiorek - do twarożku. Grzeszę - bo niby nie wolno. Ale to takie maleńkie grzeszki, takie tyci-tyci....
Więc jutro na śniadanie twarożek z rzodkiewką, szczypiorkiem i świeżą bazylią - mniam!
I z racji wolnej środy i czwartku, to oficjalnie obiecuję, że obfocę swoją kolekcję. Obiecałam w końcu ;)
00:28
Posted by Insane
"Jeśli nie wiesz, od czego zacząć, powiedz: tu leży kasztan.... A później wszystko się jakoś potoczy".
Dostałam kiedyś (jeszcze w podstawówce) małą, kwadratową książeczkę z cytatami Kubusia Puchatka. Większość z nich rozumiem dopiero teraz ;) dzisiaj nie wiedziałam od czego zacząć. Zaczęłam więc od: tu leży kasztan... A teraz wszystko się jakoś potoczy.
Trzeba by się chyba przedstawić?
Nazywam się A. i jestem już nie-tak-anonimową minerałoholiczką, czyli lubuję się we wszelkiej maści prochach. Brzmi groźnie? Takie właśnie jest!
Niewiele ponad rok temu w mojej kosmetyczce znajdował się tylko tusz do rzęs i od święta jakaś kredka i błyszczydło. I co, dało się tak żyć? Pewnie, że dało, ale co to było za życie...
Wsiąkłam więc w kosmetyki mineralne. Jeśli tu jesteś, to zakładam, że wiesz, o czym mówię... oszczędzę Wam i sobie pięciostronicowego wstępu ;)
Więc geneza drugiego członu nazwy bloga jest już jasna - jestem minerałoholiczką.
A że zwierzenia? Bo nie będę tu pisać tylko o minerałach.
Założyłam to cudo po to, aby:
- usystematyzować, posegregować i pogrupować wszystkie swoje zdjęcia, swatche i inne niezbędne-mi-do-szczęścia rzeczy - może komuś się przydadzą?
- pomarudzić sobie trochę, bo ja dużo myślę, mało mówię i czasem gdzieś się trzeba tych myśli pozbyć
- zmobilizować się... bo mówią, że "łatwiej kijek pocieńkować, niż go potem pogrubasić", ale to nie jest prawda. Trza trochę się pocieńkować, dietę jakąś zacząć. Tak więc sobie pomyślałam, że ja potrzebuję twardej ręki nad sobą - bo wtedy lepiej z mobilizacją. I tak sobie myślę, że miałabym się tutaj oficjalnie przyznać, że tak - skusiłam się np. na tiramisu, to ja już wolę się pilnować i nie mieć nic na sumieniu. Sprytne? Ach, byle działało...
Czyli to będzie blog hobbystyczno-terapeutyczny. Moje prywatne perepetum mobile ;)
Muszę jeszcze bardzo ważną rzecz zaznaczyć. Będzie tutaj sporo informacji o kosmetykach mineralnych, mimo wszystko nie śmiałabym kiedykolwiek "startować" do blogu Kasi vel Cathy - http://mineralnekosmetyki.blogspot.com/ - bo to jest, proszę Państwa - encyklopedia mineralna.
Jeśli miałabym się do tego odnieść jakoś z moimi przyszłymi wypocinami, to powiedziałabym, że przy niej jestem jak elementarz pierwszoklasisty.
Musiałam to napisać, bo już widzę te pogardliwe spojrzenia, że "ona chciała jej dorównać, phhiiii....!" Nawet mi się nie marzy :)
Ach, i jeszcze jedno - jestem grafomanką. Jakoś tak się dzieje, że jak zaczynam pisać, to końca nie widać i słowa same się wpisują i w zdania układają i pomimo tego, że chciałam napisać coś zwięźle i treściwie, to wychodzi jakiś esej. Ale nie umiem inaczej. Moja polonistka od zawsze ze mną walczyła o to, np. oceniając pracę tylko do wymaganej ilości znaków :D na nic się jednak to nie zdawało - ja po prostu nie umiem inaczej. Ostatecznie chyba to zrozumiała, bo na oceny końcowe narzekać nie mogę ;) ale tak uprzedzam. Lojalnie.