Zmiany, zmiany, zmiany....

22:05 Posted by Insane

Jak widać - walczę z blogiem dalej ;)
Gdybym miała przy sobie mojego kochanego Photoshopa, to nie byłoby takiego problemu... A tak jeszcze niestety bojkotuję GIMPa, może kiedyś się przekonam....

Jak podoba mi się układ tabelek, to grafika skopana. A jak grafika w porządku, to np. tabelki dla mnie za wąskie. I chyba tego się już poprawić nie da. Echhh.... Zachciało się człowiekowi bloga zakładać - jakby za mało miał w życiu problemów... :D

Tak jakoś...

16:07 Posted by Insane

Tak jakoś dawno nie miałam zieleni na oczach, no więc trzeba było to zmienić. Poza tym humor mam dzisiaj całkiem podły, w zasadzie nihilistyczny, a więc tak na przekór.... ;)

Poza tym rzęsy mnie dzisiaj nie chciały słuchać, a tusz razem z nimi. Ech, no życie....

Podkład:
Lucy Minerals

Oczy:
EDM - Eco Friendly
EDM - Dreamin Dandy
EDM - Dandelions
tusz Deborah - coraz bardziej się lubimy, coraz piękniej wydłuża i dzisiaj po raz pierwszy mnie posklejał... złośliwość rzeczy martwych!

Poliki:
EDM - Pink Ribbon

Korektor:
EDM - Mint

Usta:
pomadka BeBe :D


Ach, no i proszę nie zwracać uwagi na moje głupie miny.


Pure Luxe

12:44 Posted by Insane

Ponieważ nie mam ostatnio czasu, żeby coś nowego obfocić, to wstawię coś, co już było dodane dawno na Wizażu, ale niech i tutaj będzie... :)

Firmę Pure Luxe osobiście bardzo lubię - piękne cienie w poręcznych pojemniczkach, sample całkiem spore (na pewno większe, niż Sassy czy Aromaleigh), a paczka zawsze do mnie jakoś szybko dociera... :)

Wstawiam więc swatche:





Tryst - w słoiczku piękny, głęboki, morski (lagunowy? ), na dłoni niestety traci na intensywności - bardziej rozbielony błękit o połysku tafli wody. Chłodny.

Mermaid - odcień sam w sobie piekny, ale ogromnie ciężko go nałożyć tak, aby coś z niego było. Na sucho - poświata koloru. Na mokro - nie da się rozprowadzić ale co do koloru - cudo! Szaro-fioletowo-błękitno-różowawy. Mieniący się, zależnie od padania światła. Rzeczywiście dokładnie takie, jakie "nosiły" syrenki w bajkach

Immoral - ładny, stonowany, dość intensywny fiolet przybrudzony szarością. Elegancki, chłodny.

Sour Apple - limonkowo-zielono-jabłuszkowy. Nazwa idealna też chłodny odcień zieleni, znacznie inny, niż te wszystkie trawiaste. Oryginalny, intensywny, piękny.

Utopia
- intensywna śliwka z domieszką szarości i burych fioletów. Można sobie nim krzywdę zrobić, ale umiejętnie nałożony staje się pięknym, głębokim, oryginalnym odcieniem

Froufrou - beżo-róż z domieszką koloru łososiowego. Czasami trochę ceglasty. Ale dość bezpieczny, na oku bardziej różowy.

Berry - wisienka? Może i wisienka... ale znacznie rozbielona i przełamana różo-maliną. Mimo wszystko - apetyczny

Boy Toy
- w opakowaniu intensywny niebiesko-granatowy ze złotawym (?!) połyskiem na dłoni niestety dość matowy, prosty granat. Szału ni ma









Kinky - odcień sam w sobie przepiękny, pierwszy raz taki widzę. Złoto-oliwkowy... ale z czymś jeszcze. Tylko nie wiem z czym. Antyczne złoto + intensywna, dojrzała oliwka + jakiś magiczny odcień, który widzę, a nie potrafię opisać
Niestety wyjątkowo trudny w nałożeniu - w ogóle nie trzyma się skóry, jakby taki... suchy? Bardzo miałki.

Ultimate Rockstar - intensywny, jak na gwiazdę rocka przystało brązowo-bury z delikatnym akcentem fioletu. Bardzo błyszczący, brokatowy, ale dobrze się nakłada. Bardzo się lubimy.

Nutmeg - wiewiórka. Z orzeszkiem laskowym. Idealna nazwa, super odcień - całkowicie matowy, brązowo-rudy, ale nie ceglasty. Nie ociepla się na mnie, za co wielki plus. Taka wiewióra no

Amethyst - delikatny fiolet, rozbielony, bezpieczny, ale całkiem uroczy.
(w rzeczywistości jest czysto-fioletowy, bo na zdjęciach to jakby z domieszką granatu był....)

Cashmere - już polubiłam. Ładny, delikatny brązik, ale nie wyblakły, nie wypłowiały. Perłowy, dobrze się aplikuje. Chłodny.

Grape - niestety największe przekłamanie mojego aparatu dotyczy właśnie tego odcienia. W rzeczywistości to czysty, baaardzo intensywny fiolet, bez żadnych podtonów, nie opalizujący, ale też nie nudny. Najczystszy mocny fiolet.
Na zdjęciach niestety przybrudzony granatem, dużo mniej intensywny

OMG! - na stronie PL bardzo pochwalony odcień cóż, rzeczywiście ładny, ale nie mam pomysłu jak go użyć. Na usta - byłby idealną pomadką Na oczy.. chyba jedynie jako akcent w makijażu. Ale sam odcień ładny, intensywny. Czerwień z odrobiną maliny. Bardzo soczysty i bardzo łatwy w aplikacji.

Darling - łososiowo-pomarańczowawy. Chyba ma tendencję do ocieplania się. Ale mimo wszystko - dość bezpieczny odcień, prawie neutralny.









Peek-a-Boo - w opakowaniu fajny, wręcz słodki odcień delikatnego, matowego różu. Na dłoni - jeszcze bardziej delikatny róż, prawie że pryzmatyczny, bo opalizuje na niebieskawe tony, co daje w sumie fajny efekt - nie jest taki przesłodzony nie da się nim krzywdy zrobić.

Forbidden - liner. Baaaardzo intensywny brąz z drobinkami niebiesko-fioletowymi. Piękny odcień, ale chyba się nie polubię z linerami z PL... Bo na sucho niestety wykonanie kreski graniczy z cudem. Za to jako cień - zdecydowanie imprezowo/wieczorowy.

Risque - o, to właśnie jest wisienka. Wiśniowy kolor przybrudzony malinową czerwienią.
Baaardzo intensywny.

Opal Aura - na sucho jedynie poświata koloru, ale odcień sympatyczny, rozświetlający. Przy dłuższym pocieraniu lub nałożony na mokro powinien być bardzo intensywny i nabrać koloru.

Kaliedoscope Illusion - jak widać na sucho. Zależnie od kąta padania światła, ale myślę że na mokro efekt byłby znacznie intensywniejszy i ciekawszy. Kiedyś się skuszę

Vanilla - już się polubiliśmy! Bardzo neutralny odcień, chłodny beżyk, z delikatnym połyskiem. Baaaardzo delikatnym. U mnie w zasadzie stapia się z cerą więc na razie służy mi jako delikatny rozświetlacz pod łuk brwiowy albo jako cień bazowy. Faaaaajny jest i już.

Kaleidoscope Prismatic - również jak widać musiałabym napisać to samo, co w przypadku Illusion.

Vibe - intensywna matowa trawiasta zieleń. Po prostu.








High Society - nie ma na swatchu, bo nie jestem go w stanie nałożyć. On zdecydowanie wymaga bardzo lepkiej bazy, typu MM. Nakładany na sucho to czysty zielony brokat, który migruje wszędzie, gdzie zdoła to w zasadzie chyba jest po prostu brokat.... Takie z papierniczego za 1,50zł

Sensual - delikatny beżo-róż mocno przybrudzony szarością, stłumiony, troszkę jakby wypłowiały, a jednocześnie... "romantyczny" ? Uniwersalny odcień, polubiłam go.

Pandora
- pieeeeekny, intensywny, oryginalny. Hmm... leśny? Intensywna zieleń, ale z domieszką innych kolorów. Niestety nie potrafię go nazwać (za mało książek ? ), ale dość dobrze oddają go zdjęcia.

Kaleidoscope Faceted
- jak i cała seria. Nie będę się powtarzać

Purple Aura - już testowany, przyjemny, delikatny. Posłużył jako rozświetlacz w makijażu różowo-fioletowym i sprawdził się idealnie. Na sucho, oczywiście Na mokro powinien powalać intensywnością i kolorem

Ice Princess - kolejny brokat, tym razem krystalicznie biały, mieniący się wszystkimi możliwymi kolorami. Równie słabo z przyczepnością

Avening Angel - liner. Rozczarowanie roku miał być piękny czarny z czerwonymi drobinkami. Tymczasem drobinki gdzieś znikają i nie ma po nich śladu. Zostaje idealnie czarny liner. O idealnej przyczepności i intensywności. Ale tylko czarny.

Flashcube Black Ice - też brokat. Te same właściwości, co pozostałe. Czerń z jasnymi drobinkami.








Glow/Dark Apprition
- "normalnie" to jasny seledyn, całkiem przyjemny. W ciemności natomiast intensywnie świeci na zielonkawo chyba każdy widział kiedyś taki efekt.
Niestety kiepsko z przyczepnością.

Lip Wand - Mistress - na swatch'u spora jego ilość. Odcień intensywny, ale łatwy w stopniowaniu. Wiśniowo-czerwonawo-malinowy. Elegancki




To było moje pierwsze zamówienie z PL.... Kolejne wrzucę niebawem :D