MAD Minerals

15:04 Posted by Insane

Czy wspominałam już o MAD Minerals? Sama już nie pamiętam. A bardzo lubię tą firmę :)
Głównie za trzy rzeczy:
- szybka wysyłka
- spora ilość cieni w samplach (choć 1/4 tbs nie brzmi imponująco ;) )
- niesamowite kolory

Ach, no i jeszcze ich trwałość. I pierwszy raz skusiłam się na pędzelki - również jestem zadowolona.
Na testy czekają też korektory i podkłady, róże...
A na sesję fotograficzną w kolejce ustawiła się pozostała część kolekcji cieni. Co tu dużo mówić - mam spore zaległości :)


Na pierwszy ogień - zestaw pędzelków. Skusiłam się dzięki promocji, choć cena i tak nie była bardzo niska, bo 13,50$, zwłaszcza biorąc pod uwagę szalejące ostatnio kursy walut. Ale nic to - nie żałuję :)


Kosmetyczka razem z pędzlami w środku - jeszcze trochę miejsca jest, jak widać :) pokazana na formacie A4

4 pędzelki o miękkim, syntetycznym włosiu i bambusowych rączkach zamknięte w uroczej, praktycznej, bawełnianej kieszonce-kosmetyczce.

Kosmetyczka sama w sobie teoretycznie nadaje się w podróż, a praktycznie zapewne będzie się szybko brudzić ;) mimo wszystko ja lubię takie pierdółki i ozdóbki, więc już się polubiliśmy.

Same pędzelki są bardzo dobrej jakości - chyba nawet bardziej mi się podobają niż EDM. Może przez bambusową rączkę bez loga? Może przez kolor włosia - beżowo-czekoladowy?
Co do delikatności i miękkości zastrzeżeń nie mam, bardzo przyjemne w użytkowaniu. Myślę, że nawet milsze, niż Lumiere.




W skład setu wchodzi:
- pędzel do pudru/różu - na stronie napisali, że do pudru, ale myślę, że świetnie się również sprawdzi jako pędzel do różu. Lubię uniwersalne pędzle - zwłaszcza w podróży ;)

- pędzel do korektora - ma dość długie włosie jak na pędzel do korektora i chyba dość miękkie. Podobnych pędzli używam do nakładania cieni, więc w tej roli na pewno sprawdzi się znakomicie, a jeśli chodzi o jego pierwotne przeznaczenie - się okaże ;)

- pędzel do cieni - klasyczny pędzel do cieniowania i rozcierania cieni. Fajnie, że ma troszkę krótsze włosie niż te z EDM i Lumiere, liczę na to, że dzięki temu będzie wygodniejszy :)

- mały Kabuki - jest naprawdę mały ;) nie mam porównania do Baby Kabuki z EDM, bo zawsze uważałam, że nie jest mi takowy potrzebny. A jak już go mam, to się cieszę, że jest i już znalazłam dla niego miejsce w moich zbiorach ;) uroczy, poręczny, idealny do poprawek albo bardzo dokładnego, perfekcyjnego makijażu.


Porównanie Dome Brush z EDM i pędzla z MAD :)

Czas na cienie :)

Alter Ego - uroczy, holograficzny odcień. W opakowaniu niemalże biały, a po roztarciu zaskakuje mnóstwem fioletowo-niebieskiego blasku. Nie drobinek! Równomierna tafla kolorowego połysku. Uwielbiam takie cienie! :)




Spellbound - dość ciemny, nocny granat z odrobiną fioletu w tle i srebrzysto-złotym połyskiem.




Euphoria - intensywnie skrzącą miedź. Po prostu :) Jako eyeliner - jak najbardziej. Jako cienia chyba się nie odważę użyć.. Chociaż sesyjnie? Pewnie by się sprawdził :)




Kunzite - w opakowaniu nijaki, ciemny, szaro-bury. Na dłoni całkowicie się zmienia w intensywną, głęboką jagodę z chłodnym połyskiem i odrobiną fioletu w tle.




Heavy Metal - zazwyczaj cienie, które w nazwie mają "heavy", "rock", "metal" są szaro-buro-ciemno-nijakie ;) ten jest również szaro-bury, ale nie nijaki. Ma w sobie "coś". Może srebrne drobinki? Może to, że nie osypuje i nie rozmazuje się, dając efekt podbitego oka? Polubimy się, na pewno :)




Entourage - odcień z kategorii tych, które lubię mieć, ale (prawie) nigdy nie użyję ;) lubię - bo jest wyrazisty, intensywny, skrzący. Ciężko go przemycić do makijażu. Trochę śliwki węgierki, trochę przybrudzonego różu i fioletu - a to wszystko okraszone intensywnym blaskiem, mnóstwem drobinek (choć o dziwo - nic się nie osypuje)




Be Kind - całkowicie matowy (co jest rzadkością w przypadku MAD ;) ), czysty turkus. Kwintesencja odcienia turkusowego. Bez żadnych podtonów, bez drugiego dna - ot, prosty, intensywny, wibrujący kolor. Coś czuję, że świetnie się sprawdzi do wakacyjnych makijażu w postaci eyelinera :)




Candlelight - chłodny (choć na zdjęciach niestety czasem ten chłód tracił...) odcień beżu zmieszanego z odrobiną delikatnej żółci. Przypomina mi trochę Chamomile z EDM. Ciekawy jest jego drugi plan - pod odpowiednim kątem wychodzi z niego odrobina fioletowego połysku, co daje całkiem ciekawy efekt :)




Chance - lubię zieleń. Zwłaszcza taką niewinną, soczystą, wczesnowiosenną, delikatną, ale nie nijaką :) odrobina złota w tle wcale mi nie przeszkadza.




Desert Sand - raczej się nie polubimy. Na odległość widać, że to cegiełka. Ciepła, intensywna, pomarańczowo-miedziana z brązem gdzieś na trzecim planie i mnóstwem drobinek brokatu. Źle w takich odcieniach wyglądam, także nawet nie będę próbować ;)


Zdjęcie zbiorowe:



Sample baggies:






Pozostał jeszcze jeden rodzynek z tego zamówienia - ORM Bathful Blush.
Delikatna, jasna brzoskwinka z różem w tle. Wprawdzie wolałabym, żeby było w nim więcej różu, jak brzoskwini - to mimo wszystko jest bardzo uroczy, dziewczęcy, niewinny. Tylko niestety takie odcienie się na mnie bardzo szybko ocieplają... Ale od czegoś w końcu są niebieskie korektory... ;)