Podkłady dla bladolicych :)
Czas na obiecane swatche jasnych odcieni podkładów. Obfociłam wszystko, co mam ;)
Nie jest tego zbyt dużo, ale może komuś się przydadzą.
Aromaleigh
voile VX - ghost - czyli odcień prawie biały. Dla mnie taka cera byłaby ideałem, ale jest to raczej nieosiągalne ;) może dla albinosów...
voile 00 - alabaster - nadal bardzo jasny odcień podkładu, ale już bardziej "ludzki", z odrobiną beżo-różu. Był czas, kiedy go używałam, przyciemniając delikatnie voile 1CL.
voile 1CL - miał być jasny, dość neutralny, ale za dużo w nim jak dla mnie różu. Mimo wszystko jasnością obecnie byłby dobry, zimą sam (bez mieszania) był mi za ciemny :) a no i teraz już zżółkłam po kwasach... Powinnam spróbować 1Y
Everyday Minerals
Fair Neutral intensive - przez długi czas używany przeze mnie odcień, z czasem jednak stał się dla mnie zbyt szary
Sandy Fair intensive - jasny, neutralny, dla osób z odrobiną beżu i żółci w tle, mniej "szarawy" niż Fair Neutral, więc z czasem przerzuciłam się właśnie na niego. Obecnie jest jednak zbyt mało żółty dla mnie
Linen intensive - przyznaję, że zakupiłam biga i nigdy nie odważyłam się go użyć ;) po prostu strasznie ciemnieje mi na skórze i obawiam się na twarzy efektu solarium. Początkowo jest dość jasny, dość żółto-neutralny i wydaje się być dość bezpieczny, z czasem jednak pomarańczowieje/brązowieje i zaczyna straszyć. Na zdjęciu widać dopiero początek ciemnienia ;)
Ivory intensive - w tym przypadku bałam się zawsze efektu różowej świnki na twarzy, ale o dziwo odcień jest dość neutralny, oczywiście z tonami różowymi w tle, ale łagodzi ten efekt odrobina beżu. Jak dla mnie - dużo bezpieczniejszy niż Linen ;)
Light Neutral o-glo - przyznaję, że kupiłam go z zamiarem używania jako bronzera albo do konturowania twarzy - i w tej roli sprawuje się całkiem w porządku, mógłby być bardziej brązowy, niż pomarańczowy, ale mimo wszystko nałożony delikatnie i dobrym pędzlem - daje przyjemny efekt. Z wiadomych względów jako podkładu nigdy go nie użyłam ;) jedynie mogę stwierdzić, że formuła o-glo naprawdę daje satynowe wykończenie.
Peach matte - również przyznaję, że nie kupiłam tego odcienia z zamiarem używania jako podkładu, tylko jako matowy róż.. ;) niestety, źle trafiłam, bo jest to rzeczywiście czysta brzoskwinka, liczyłam na odrobinę więcej różu. Na mnie takie odcienie za szybko się ocieplają i dają efekt godny politowania, także tak sobie leży i czasem do niego powzdycham, bo w pudełeczku prezentuje się zacnie ;)
Lumiere
Fair Cool - używałam go po tym, jak EDM przestał mi pasować, długo był moim ulubionym odcieniem, aż do momentu, kiedy zaczęłam bawić się kwasami ;) potem zżółkłam i był dla mnie kompletnie nieodpowiedni, mimo wszystko bardzo lubię podkłady Lumiere, za ich satynowe (ale wciąż matowe!) wykończenie i lekkość połączoną z dobrym kryciem.
Fair Neutral - służył mi na początku kuracji kwasami, dość neutralny beż z kapką żółci
Light Cool - dziwny odcień, jak dla mnie zdecydowanie zbyt różowy
Light Neutral - służy mi do teraz, wystarczająco jasny i żółty dla mnie
Fair Golden - będę testować dzięki Adusi :) wydaje się być obiecujący, dość jasny i żółty odcień, ciekawa jestem jak będzie się sprawował na buzi :)
Fair Beige - zdecydowanie zbyt ciemny i zbyt brzoskwiniowy
Lucy Minerals
Fair - zdecydowanie różowy, ale dość jasny i naprawdę nieźle się wtapia. U mnie na początku daje efekt buzi niemowlaka, tak delikatnie zaróżowionej, niemniej jednak z czasem wtapia się perfekcyjnie i dopasowuje do odcienia skóry
Light - ten z kolei jest wybitnie pomarańczowy ;) liczyłam na to, że również będzie się pięknie wtapiał i po części, tak właśnie jest. Chwilę po nałożeniu efekt jest całkiem obiecujący, ale po dłuższej chwili odrobinę ciemnieje i niestety jest zdecydowanie dla mnie za ciemny
Pale Olive - już zwątpiłam, że znajdę odcień odpowiedni dla siebie bez mieszania, aż skusiłam się na ten... Wprawdzie do biga się dopiero przymierzam (zamówiłam 3 sztuki sampli do dalszego testowania ;) ), ale na chwilę obecną jest niemalże idealny. Dość jasny, pięknie się wtapia i jest wystarczająco żółty. Wprawdzie muszę naprawdę uważać z ilością, bo odrobina więcej i niestety jest za ciemny, ale mimo wszystko - wart trochę dłuższej aplikacji.
Cream - zdecydowanie ciemniejszy od powyższych odcieni i jak dla mnie zbyt pomarańczowy ;) nigdy nie odważyłam się go nałożyć na twarz, mimo niezaprzeczalnej zdolności wtapiania się podkładów Lucy
French Vanilla - mam okazję testować dzięki Adusi i Gosi (jak wszystkie podkłady Blusche, dziękuję! :* ) - wydaje się być obiecujący, dość jasny, ale przy tym i żółtawy, więc może nieźle się we mnie wtapiać :) nie wiem jak z jasnością, bo na swatchach jest spora ilość podkładu. Na pewno będe testować!
Vanilla Latte - wydaje mi się, że jest w bardzo podobnej tonacji do powyższego, tylko o pół tonu jaśniejszy i chyba bardziej beżowy
White Chocolate - mimo, że jasny, to chyba zbyt różowawy.
Mimo wszystko strasznie podobają mi się nazwy podkładów... Są takie... apetyczne ;)
również mam przyjemność testować dzięki Adusi :* a przyznaję, że podkłady wyglądają obiecująco i muszę się chyba bliżej przyjrzeć kolorówce EGM :)
Paula Yellow 01 - cover me - dość żółty, jasny i chłodnawo-neutralny, więc wiążę z nim spore nadzieje ;)
Ami Cool - youthful glow - przyjemnie jasny, beżowo-różowawy... i właśnie mam zagwostkę, bo na dłoni wtopił się bardzo fajnie, więc ciekawa jestem efektu na buzi.... Mimo wszystko martwią mnie te różowawe tony :) i pomimo formuły zawierającej w sobie odstraszające mnie słowo "glow" - nie jest to efekt taki sam jak w EDM... Nie ma satynowej poświaty i raczej nie bałabym się efektu choinki w słońcu, to oczywiście na duży plus.
Susan - youthful glow - ten z kolei jest odrobinę zbyt pomarańczowy, ale również jak w przypadku Ami Cool - "glow" nie oznacza tysiąca drobinek.
Eurena Cool - cover me - kolejny dość jasny i chłodny odcień... I znowu producent myśli, że jak ktoś jest "zimny", to musi być różowy :> poczeka ze mną na zimowe dni.
Zoe Warm - cover me - odrobinę obawiam się zaliczenia tego odcienia do kategorii podkładów Ciepłych, bo raczej takowych unikam, ale na dłoni prezentuje się obiecująco. Jeśli tylko nie ociepli i nie ściemnieje znacznie - może wyglądać całkiem przyzwoicie. Trafia na listę odcieni do testowania na buzi :)
pozwolę sobie skopiować moje opisy dot. podkładów MEOW, bo już pojawiły się u mnie na blogu :)
Pampered Puss - 0 - Inquisitive Siamese - według strony powinien być to odcień neutralny, bez dominujących tonów brzoskwiniowych ani różowych, ale z odrobiną żółci i beżu.
Był już przeze mnie testowany i jasnością jest w porządku, niby ładnie się wtopił i wytrzymał cały dzień w pracy, przyjemnie się go aplikowało... Ale miałam wrażenie, że sprawia, że mój odcień skóry jest dość... chorobowy, szarawy, nawet nieco sinawy?
Ale może to tylko moje wrażenie, że w sumie nikt mnie w pracy nie pytał, czy aby na pewno się dobrze czuję ;)
Pampered Puss - 1 - Sleek Siamese - jak wyżej, tylko o ton ciemniejszy odcień.
Pampered Puss - 0 - Inquisitive Bengal - według strony należy do kategorii chłodnych beży, dla osób bez dominujących tonów żółtych, czy brzoskwiniowych.
Pamperes Puss - 1 - Sleek Bengal - jak wyżej, tylko o ton ciemniejszy odcień.
Pampered Puss - 0 - Inquisitive Mau - według strony jest to ciepły odcień dla osób o z delikatnymi różowymi, żółtymi i brzoskwiniowymi tonami. Dla osób, dla których Siamese było prawie dobre, ale ciut za żółte.
Pampered Puss - 1 - Sleek Abyssinian - według strony to odcień żółto-beżowy dla osób z wyraźnie dominującymi tonami żółci i beżu. Stoi w kolejce do testowania po Siamese, zgodnie z radą Gosi :) jest w nim zdecydowanie więcej żółci, więc może będę wyglądać bardziej... rześko ;)
Kolejna firma, którą testuję dzięki Adusi :) przyznaję, że słyszałam o niej raczej więcej złych, niż pochlebnych opinii i dlatego jakoś nie mogłam zebrać się do zamówienia.. Podkłady rzeczywiście są dość pudrowe, suche i aplikują się raczej średnio łatwo, ale być może efekt na twarzy zrekompensuje te drobne wady :)
Fawn Oryginal - bardzo jasny odcień, baaaardzo rozbielona żółć... Myślę, że "nawet dla mnie" ;) będzie zbyt jasny
Fawn Light - ten odcień jest już bardziej obiecujący. Dość jasny, ale nie trupio blady, poza tym z wyraźną kapką żółci. I mam wrażenie, że mimo wszystko lepiej się nakładał, niż Fawn Oryginal. Będę testować!
Zawieruszyło się tam także zdjęcie podkładu TBS - ale o tym poniżej...
01 Foundation SPF 25 - Darzę ten podkład bardzo wielkim sentymentem, bo był to mój pierwszy kosmetyk mineralny ;) a zarazem pierwszy w życiu podkład. Kupiony w lutym 2009r. - od tamtej pory zaczęła się moja przygoda z minerałami, aż się łezka w oku kręci ;)
Podkład sam w sobie jest na pewno na mnie za ciemny, ale się mimo wszystko nieźle wtapia. Poza tym raczej wyrównuje koloryt, niż cokolwiek kryje, ale nie przeszkadzało mi to wtedy... Po cięższe formuły sięgnęłam razem z odstawieniem tabletek antykoncepcyjnych - i to był mój pierwszy kontakt z EDM ;)
Poza tym dużym plusem jest zawarty w nim filtr... Chociaż pewnie ilość nakładana na twarz i tak nie zapewnia jakiejś specjalnej ochrony... Ale mimo wszystko to na plus.
Wydaje mi się, że to by było na tyle... więcej grzechów nie pamiętam ;) nie jest tego może dużo, bo i nie ryzykuję ciemniejszych odcieni kupować ;) miałam jeszcze odcień Olive Fair z EDM, ale latem sampelka zużyłam, jak zabrakło mi Neutrala ;) przyznaję, że wtapiał się całkiem przyjemnie, a i latem nie odcinał jakoś specjalnie.