Na pierwszy ogień...
... zestaw mini błyszczyków od Lumiere.
Na ustach coś zawsze muszę mieć. Najczęściej jest to jednak bezbarwna ochronna pomadka lub maść z vitaminą A ;) rzadko kiedy pamiętam o błyszczykach, pomadkach, choć mam do nich słabość.
Skusiłam się więc na Mini Lumi Lip Collection w cenie 13. Odcienie można sobie wybrać samemu.
Błyszczyki są rzeczywiście w rozmiarze mini, nie mam pojęcia jaka to może być pojemność, ale myślę że nie więcej, niż 2-3ml :) mimo wszystko, wydają się być dość wydajne.
Aplikator jest bardzo porządny - profilowana gąbeczka, wystarczająco delikatna, żeby nie drażnić ust i wystarczająco mocna, żeby się w żaden sposób nie mechacić, czy rozklejać. Nabiera idealną ilość błyszczyka - w sam raz, żeby pomalować usta, nie trzeba ścierać nadmiaru.
Zapach - neutralny. Nie są w żaden sposób perfumowane, nie pachną smakowicie. Ale też nie jakoś bardzo chemicznie. Zapach 'jakiś-tam' jest wyczuwalny, ale nie na tyle nachalny, żeby drażnić.
Smak - również neutralny. Błyszczykowy, trochę chemiczny, ale jednak ledwie wyczuwalny, nawet po oblizaniu ust tuż po aplikacji. Mi osobiście zupełnie nie przeszkadza.
Konsystencja - taka, jaka powinna być ;) łatwo się aplikuje, nic się nie klei, nie rozmazuje, nie ciągnie.
Słów kilka o odcieniach.
Strawberry Sorbet - na chwilę obecną mój ulubiony. W opakowaniu wygląda na blady, dość transparentny, delikatny beżo-róż. Na ustach natomiast zmienia się w uroczy, delikatny, dziewczęcy i faktycznie półtransparentny jasny róż. Odcień odrobinę metaliczny z lekko fuksjowym połyskiem. Strasznie ciężki do opisania, a jeszcze ciężej uchwycić go na zdjęciach :)
Moonstone - delikatny, chłodny beż. Na myśl przychodzi mi tylko jedno określenie - jest to kolor pysznego, mlecznego, słodkiego cappuccino :)
Tease - dziewczęcy, jasny róż z srebrnym połyskiem.
Sugar Rose - coś pomiędzy ciemnym różem, a delikatną czerwienią. Malinowy, soczysty. Przyznaję, że uwielbiam lakiery do paznokci w takim odcieniu! :)
Hibiscus - dość ciemna czerwień, przybrudzona nieco brązem w tle. Taka jakby odrobinę.. rdzawa?
Grape Jelly - mocno transparentny fiolet, chłodny, jagodowy. Marzy mi się pomadka w takim odcieniu, intensywnie chłodno-jagodowa.
Wszystkie błyszczyki są dość transparentne, zostawiają raczej poblask koloru, niż malują usta na dany odcień. Niezobowiązujące, delikatne.
Co dla mnie bardzo ważne - nie wysuszają ust. I mimo, że posiadają drobinki, to są one na tyle delikatne i drobne, że zupełnie nie czuć ich na ustach, nie osypują się nigdzie, nie migrują.