SN Liner Sealer w akcji ;)

13:30 Posted by Insane

Zainspirowana ostatnią rozmową z miłą Wizażanką - postanowiłam wcielić w życie pomysł użycia cienia Tide is High jako linera, przy okazji testując nadal Liner Sealer z Silk Naturals.

Efekty - poniżej ;)



Twarz:
podkład - Lucy Minerals - Pale Olive

Oczy:
SN - Liner Sealer + EDM Tide is High
EDM - All Spice


i... to wszystko. Ponieważ tak właśnie jadę na rowerze do pracy, a i tak właśnie będę wracać ;) nie zamierzam robić 30km na rowerze razem z korektorem, różem i pudrem na twarzy - jakoś się boję :D
Do tego jeszcze cały dzień pracy i w sumie nie chciałabym wyglądać jak klaun po powrocie do domu.

A Lucy mam już przetestowane. Kochana, trzyma się na mnie w stanie bardzo dobrym nawet po 30km na rowerze i 15 godzinach w pracy. Cytując Cathy - I love Lucy!

Róże i rozświetlacze Lumiere :)

10:14 Posted by Insane

Przyszedł czas na obiecane już kiedyś róże i rozświetlacze Lumiere.
Na chwilę obecną - są jedynymi z moich ulubionych, uwielbiam je wszystkie. Mają bardzo fajną 'konsystencję' - są bardzo miałkie, łatwe w aplikacji, aksamitne w nakładaniu, w dodatku naprawdę dłuugo utrzymują się na twarzy. W moim przypadku - cały dzień w pracy nie jest im straszny :)

Poza tym bardzo rzadko zdarza im się ocieplić, pięknie wtapiają się w cerę, są takie hmm.... twarzowe? Naturalne? Sama nie wiem, jak to opisać. W każdym razie - uwielbiam je wszystkie :)


Sundew

Rozświetlacz. "Silk radiance", czyli dosłownie - "jedwabiście promienny" ;) brzmi górnolotnie, ale efekt, jaki daje Sundew osobiście uwielbiam. Nie ma w sobie tysiąca drobinek, daje raczej delikatnie satynową, promienną poświatę - nie widoczną gołym okiem, sprawia jedynie, że twarz wygląda "jakby promienniej", bardziej świeżo. Niby nic nie widać, a efekt jest.



Baby Face

Coś pomiędzy rozświetlaczem a produktem do konturowania twarzy. Jak dla mnie - jedynie jako rozświetlacz, bałabym się przebijających różowawych tonów spod podkładu, ale osoby o ciemniejszej cerze, zwłaszcza zmęczonej i przyszarzałej - mogłyby spróbować. Ale tylko duo fiberem, coby zgubić sporą ilość drobinek.
Odcień bardzo jasnego, chłodnego różu, momentami można powiedzieć, że przybiera odcień delikatnie sinawy, a ja - o dziwo ;) - dość dobrze w takich wyglądam.
W przeciwieństwie do Sundew - ma w sobie całkiem widoczne, srebrne drobinki, które na całe szczęście nie dają efektu choinki, jakoś podczas aplikacji się gubią, a nakładane duo fiber'em - niemalże całkowicie giną.



Poppy

Jasny, delikatny, neutralny róż. Całkowicie matowy, trochę płowy, jakby zgaszony.
"Na wszelki wypadek" zazwyczaj mieszam do z Lavenderem, aby uniknąć ocieplania się, ale mam za sobą kilka szybkich aplikacji bez mieszania i przyznaję, że tylko raz zdarzyło mu się pójść w stronę ciepłej brzoskwinki. Także bardzo duży plus za to. No i - jak wszystkie róże Lumiere - trwałość bardzo dobra :)



Delicate Pink

Kolejny jasny, delikatny róż, ale w przeciwieństwie do Poppy - bardziej dziewczęcy, świeży, żywy, wiosenny :) ale również całkowicie matowy.





Wild Rose

Według strony jest to mieszanka delikatnej skrzącej brzoskwini z odrobiną różowym, różanych tonów.
Na całe szczęście - ja tam widzę zdecydowanie więcej różu, niż brzoskwini. Nie jest to już jasny róż, ale dość intensywny, ciemniejszy, odrobinę eozynowy, ale równocześnie przyblakły, przyszarzały, trochę smutnawy. Mimo to całkiem przyjemnie ożywia twarz, tylko osoby o jasnej cerze muszą bardzo uważać na ilość nakładanego prochu, bo wystarczy naprawdę odrobina :)
Teoretycznie matowy nie jest, ale jakoś tak - zawsze po drodze gubi drobinki, które widoczne są w opakowaniu.





Sugarberry

Przez Lumiere nazwany różanym bronzerem, a umieszczony w kategorii fioletowych róży ;)
Rzeczywiście można w nim dostrzec bladofioletowe tony, jest stłumiony, sinawy, szarawy, w opakowaniu ciemny, a na dłoni nijaki. A mimo to - jego efekt na twarzy bardzo lubię! Być może dlatego, że mi takie sinawe odcienie mimo wszystko pasują. A być może dlatego, że pomimo zniechęcającego pierwszego wrażenia - pięknie ożywia twarz, jest niecodzienny, unikalny poprzez te fioletowe tony, a jednocześnie wystarczająco naturalny, delikatny i jasny, żeby nie musieć oszczędzać go jedynie na specjalne wyjścia, czy do stylizacji :)





Czas na sample, które mam okazję testować dzięki Gosi :*

Terra Cotta

W opakowaniu dość ciemny, intensywny, koralowy. Wystarczy jedno spojrzenie i już wiadomo - będzie się ocieplał ;) ale po coś w końcu stworzono korektory typu Sky Blue, czy Lavender :>
W rzeczywistości - niewiele różni się od odcienia w woreczku. Jest faktycznie bardzo intensywny, koralowy, ale niezbyt ceglasty (to na plus!) i na dłoni się mimo wszystko bardzo nie ociepla, ale nie polecałabym go chłodnym typom, raczej neutralnym i ciepłym :)




Island Sands

Rozświetlacz. W opakowaniu jasnobeżowy, w zasadzie jak podkład. Na dłoni daje bardzo ciekawy efekt - mimo drobinek wykończenie jest raczej satynowe. Chłodny, delikatny, neutralny, delikatnie złotawy beż może naprawdę fajnie służyć jaśniejszym karnacjom w wakacje. Poza tym widzę go również pod łukiem brwiowym :)