I'm back ;)
No to wróciłam. To był iście wariacki weekend, przez 4 dni spałam łącznie 6 godzin i generalnie wszystkich straszyłam (nawet mój pies mnie nie poznał....)
Ale... wróciłam z rowerkiem ;) oto przedmiot całego tego zamieszania:
Wymaga dokupienia przedniej lampy, smarowideł do łańcucha i amortyzatorka i generalnego czyszczenia. Skutki opiekowania się nim przez mojego brata ;)
A no i chyba wymiany części śrubek. Bo braciszek postanowił trzymać go na balkonie, a osłonił tylko część kierownicy i siodełko. Na całe szczęście cały napęd, rama i wszystko co ważniejsze - jest bez szwanku. Ale kilka śrubek nabiera już rdzawego odcienia i wypadałoby coś z tym zrobić....
No i trzeba jeździć, jeździć... Bo tyłek się odzwyczaił i chodzę dzisiaj troszkę dziwnie ;) najwyżej pomyślą, że miałam upojną noc po powrocie :D
A teraz do pracy.... I trzeba wrócić jakoś do rzeczywistości hehh.
P.S. - przepraszam za bałagan na półce za rowerem. Rozpakowywanie jest w toku, więc generalnie w domu mam ekhm.... artystyczny nieład ;)
A wracając jeszcze na chwilę do minerałów - cóż, niestety słoiczki i torebki strunowe raczej średnio nadają się w dalekie podróże i wielogodzinne przebywanie w kosmetyczce w plecaku.
W drodze do Gdyni wszystko miałam umaziane różem CWM - więc czekało mnie czyszczenie wszystkiego w domu. Wracając, chciałam być sprytna i zawinęłam sobie róż w papier. No to w zamian w drodze powrotnej wysypało mi się pół pojemniczka cienia Dreamind Dandy i generalnie (mimo wytarcia) mam wszystko zielone ;) czeka mnie więc mycie pudełeczek i pędzla.... Dobrze, że resztę pędzli stanowił zestaw Lumiere, zapakowany osobno. Na drugi raz będę pamiętać, coby wszystko oddzielnie zabezpieczyć.....