EGM - Alpha Hydroxy Acid Toner Pads...

09:52 Posted by Insane

... czyli po prostu płatki z kwasem AHA 7,5%

Miał być post o pielęgnacji z EGM (wprawdzie dużo jej nie mam, ale miały być jeszcze dwa kremy i dwa mydełka), ale czuję wewnętrzną potrzebę napisania pieśni pochwalnej dla owych płatków.

Cena - 10$
W pudełeczku jest (jeśli dobrze pamiętam, bo nie działa strona EGM) - 25 płatków, solidnie nasączonych płynem.
Samo pudełeczko - jak to EGM - bez rewelacji. Ot, zwykłe, niebieskie plastikowe opakowanie.
Płatki - dokładnie takie same jak te używane na co dzień, zwykłe, kosmetyczne, więc spore.
Zapach - o dziwo niezbyt drażniący, może fiołki to nie są, ale mnie osobiście zapach nie drażni.



Działanie:



Zgodnie z obietnicami (w wolnym tłumaczeniu ;) ):
- poprawia wygląd i koloryt skóry
- zmniejsza pory
- zmniejsza zmarszczki
- likwiduje przebarwienia posłoneczne
- likwiduje blizny potrądzikowe


Cóż mogę od siebie dodać - absolutnie się zgadzam!
Zaczęłam stosować te płatki 3-4 miesiące temu. Od pierwszego użycia byłam zachwycona działaniem, ale sama sobie mówiłam, że to efekt placebo. Inna sprawa, że moja cera mimo, że jest wymagająca (bardzo skłonna do przesuszeń, wrażliwa, może mnie wysypać absolutnie po wszystkim, etc. ), to jednak odpłaca się raczej niewielkimi problemami skórnymi. Delikatne przebarwienie w okolicy ust (już się dokształciłam i wiem, że to przez tabletki antykoncepcyjne) - nawet nie jakieś uciążliwe, bo naprawdę delikatne. Poza tym rozszerzone pory, troszkę przyszarzała skóra, jeśli niespodzianki to zazwyczaj w okolicy okresu lub po zaryzykowaniu testowania nowych produktów ;) ponieważ jak już wspominałam - uczulić, podrażnić i zapchać potrafi mnie niemalże wszystko.
Ponad to, mam skłonności do naczynek i rumienienia się, więc teoretycznie powinnam unikać kwasów AHA, a już w ogóle w stężeniu 7,5% ;) mimo wszystko, zaryzykowałam.
Czego oczekiwałam? Właściwie to tylko wyrównania koloru, odświeżenia cery i ogólnie pojętego - poprawienia kondycji. Dostałam dokładnie tyle, a nawet z nawiązką.

Poużywałam płatków - sumiennie - dzień w dzień przez około 1,5 miesiąca i zrobiłam sobie przerwę. Myślę sobie - skoro cera nie pozostawia nic do życzenia, to co ja się będę kwasić na siłę?
Minął tydzień, dwa, trzy... Miesiąc. Tragedii nie ma, ale jakoś tak... gorzej jest. Znowu się rumienię, zdarzają się jakieś niespodzianki, problemy z przesuszeniem, rozszerzone pory, no i czerwienienie się. Nie jest źle, ale przecież było lepiej!
Chciałam sprawdzić, czy pogorszenie się stanu cery to "tak po prostu" (m.in. jazda na rowerze po drodze... a tam wiadomo - opary, spaliny, pył, kurz, w dodatku w pracy warunki wcale nie lepsze), czy może kwestia odstawienia płatków. Więc zaczęłam regularnie używać ponownie.
Jakież było moje zaskoczenie, kiedy poprawę zauważyłam niemalże z dnia na dzień!

- pory zwężone (na palcach jednej ręki mogę sobie przy lusterku powiększającym wytknąć jakieś powiększone niedobitki ;) )
- nos oczyszczony z wągrów
- cera bardziej ujednolicona
- nie mam problemu z porannym rumieniem (prawdopodobnie po prostu - podrażnieniem)
- znacznie lepiej nawilżona skóra - w końcu kwasy pomagają wchłaniać się pozostałym kosmetykom
- niespodzianek - brak... dwie takie, które próbowały ujrzeć światło dziennie, po prostu sobie zniknęły
- cera wygładzona

Jedyne, czego kwas jeszcze nie zrobił, to usunięcie tego przebarwienia wokół ust, ale zdaję sobie sprawę, że wymaga to dłuższego stosowania.

Dzisiaj, po tygodniowej (ponownej) kuracji - nie zamierzam się nawet malować ;) !

I jeszcze dowód na to, że one są NAPRAWDĘ nasączone płynem aż po wieczko:


Sposób użycia:
Ja zazwyczaj przecinam płatek na pół - w zupełności wystarcza na całą twarz i szyję - i po wieczornym demakijażu po prostu przecieram twarz. Nie piecze, nie podrażnia, odrobinę ściąga. Zazwyczaj smaruję się później kwasem hialuronowym 1% lub kremem nawilżającym.
W okolicy połowy pudełeczka - dokładam swoje (zwykłe, suche) 3-4 płatki kosmetyczne - które spokojnie wchłaniają płyn i przedłużają czas użytkowania jednego opakowania ;)
Są naprawdę ekonomiczne!

W kolejce do testowania czekają kwasy: migdałowy i glikolowy z Mazideł, ale szczerze mówiąc.... Te płatki służą mi na tyle, że nie zamierzam ich na razie zamieniać na nic innego!