MEOW

11:42 Posted by Insane

Czas na swatche mojego pierwszego zamówienia z MEOW (dzięki uprzejmości Gosi :* ).
Przymierzałam się do niego bardzo długo, bo ich strona i opisy mnie po prostu przerażają. Nie mogę się połapać w tych wszystkich kocich nazwach.... Gubię się po prostu i konia z rzędem temu, kto umie się w tym połapać i spamiętać te wszystkie cudaczne nazwy :)

Po kolei - podkłady.
(od razu przeproszę na ciemne zdjęcia sampli - słońce postanowiło zbojkotować moje plany fotografowania i schowało się za chmurami)



Pampered Puss - 0 - Inquisitive Siamese - według strony powinien być to odcień neutralny, bez dominujących tonów brzoskwiniowych ani różowych, ale z odrobiną żółci i beżu.

Pampered Puss - 1 - Sleek Siamese - jak wyżej, tylko o ton ciemniejszy odcień.

Pampered Puss - 0 - Inquisitive Bengal - według strony należy do kategorii chłodnych beży, dla osób bez dominujących tonów żółtych, czy brzoskwiniowych.

Pamperes Puss - 1 - Sleek Bengal - jak wyżej, tylko o ton ciemniejszy odcień.

Pampered Puss - 0 - Inquisitive Mau - według strony jest to ciepły odcień dla osób o z delikatnymi różowymi, żółtymi i brzoskwiniowymi tonami. Dla osób, dla których Siamese było prawie dobre, ale ciut za żółte.

Pampered Puss - 1 - Sleek Abyssinian - według strony to odcień żółto-beżowy dla osób z wyraźnie dominującymi tonami żółci i beżu.



Szczerze mówiąc, nie wiem który mógłby mi pasować tak idealnie. Na chwilę obecną zaryzykowałabym chyba 0 - Siamese, bo po kwasach mi się zżółkło ;)
Bengal jest rzeczywiście zbyt chłodny (może na zimę?), a Mau zbyt ciepły. Abyssinian mimo, że jest naprawdę żółciutki, mógłby się nieźle wtopić. Albo dać efekt małej chińskiej dziewczynki ;)
No cóż, trzeba będzie testować...

Jeśli zaś chodzi o formułę Pampered Puss, to powinna cechować się niezłym kryciem (już nie delikatne wyrównanie koloru, ale jeszcze nie porządny kamuflaż), aksamitną konsystencją i całkowicie matowym wykończeniem.
Nie wiem jak z kryciem, ale rzeczywiście bardzo delikatnie i przyjemnie się je aplikuje - są takie miałkie... No i rzeczywiście matowe. Zobaczymy, jak to będzie na twarzy np. po kilku(nastu) godzinach ;)


Czas na tzw. Skinny Dippers, czyli coś, co powinno nam służyć do konturowania twarzy, podkreślania np. kości policzkowych i być w odcieniu odpowiadającym naszemu podkładowi. Nie ma być to wyraźny róż/bronzer, tylko coś, co nie powinno rzucać się od razu w oczy, a jedynie dawać efekt "upiększenia", konturowania twarzy.
MEOW zaleza aplikację na kości policzkowe jako bardzo delikatny róż lub na już nałożony róż dla świeżego, dziewczęcego wyglądu.
Również pod kości policzkowe, co ma zapewnić bardzo naturalne konturowanie twarzy i uwypuklenie kości policzkowych.
Także jako cień do oczu, rozświetlający spojrzenie.



Light Korat - myślałam, że posłuży mi jako delikatny bronzer, ale niestety okazał się być naprawdę ciemny (a miał być "Light" ;) ) i zbyt żółty. Wydaje mi się, że pasowałby oliwkowym karnacjom, osobom o dalekowschodnim odcieniu cery :)

Light Bengal - baaardzo delikatny, aż ciężko go uchwycić na zdjęciu. Delikatny róż, choć o sino-fioletowym zabarwieniu w tle, zdecydowanie chłodny. Jako Skinny Dipper może się sprawdzić idealnie!

Light Himalayan - z pewnością go użyję, ale jako róż ;) przyjemny, chłodny beżo-róż, również delikatny i jasny, dla jaśniejszych karnacji zdecydowanie będzie dobrym różem (z czego oczywiście się cieszę ;) )


To teraz róże i jeden samotny cień... ;)





The Kiss - z kategorii Masterpiece - róże z tej kategorii powinny pozostawiać jedynie delikatną poświatę koloru, odświeżając cerę. I taki właśnie jest The Kiss - delikatny, chłodny, różany odcień. Nie sposób zrobić sobie nim krzywdy, poza tym jest wyjątkowo dziewczęcy, taki uroczy... Już testowany ;) spisał się nieźle, wytrzymał niemalże cały dzień i rzeczywiście dodawał cerze świeżości.

Fantasies - według strony jest to jasny, wręcz "dziecinny" róż z odrobina opalenizny w tle. Jak dla mnie, po prostu delikatny, jasny beżo-róż, chłodny, bez tendencji do ocieplania się i z całą pewnością tylko dla jasnych karnacji. U osób o ciemniejszej cerze może robić jedynie jako rozświetlacz albo Skinny Dipper ;)

Cat Lover - miał być chłodnym różanym odcieniem... Ale nie jest ;) dość intensywny, koralowo-różany. Nie widziałam nigdy podobnego różu, naprawdę głęboki i ciekawy odcień. Nie wiem, czy i kiedy odważę się go użyć, bo obawiam się, że u mnie da efekt ruskiej baby z targu, ale kiedyś się pewnie skuszę.... Interesujący, to na pewno :)

i sampel cienia, dzięki uprzejmości Gosi :)

Cat Psss - według strony jest to oliwkowo-kwaśno-zielony odcień i się w zasadzie zgadzam. Całkiem matowy odcień wpadający w khaki, ale jednak z dominującą starą, zgniłą oliwką. Na pewno ciekawy i oryginalny, ale raczej ciężki w noszeniu. Ja na pewno skuszę się na zrobienie z niego kreski, bo nakłada się go wyjątkowo dobrze, nie osypuje się, dobrze trzyma skóry, no i jest mocno napigmentowany :)


do MEOW chciałabym jeszcze wrócić, kusi mnie tyle rzeczy.... Ale ciągle powstrzymuje mnie strach przed stroną nie-do-ogarnięcia... ;)

-EDIT-

Skoro już przy MEOW jesteśmy, to dzisiejszy makijaż był okazją do testów ;)

Podkład:
MEOW - Siamese (chyba 1? nie pamietam...)

Róż:
MEOW - Fantasies

Korektor:
Pearl Mint - EDM
Sunlight - EDM

Oczy:
Ginger Peach - EDM
Cashmere - Pure Luxe
Dandelions - EDM

Puder:
Natural Reflections Fair - EDM

Usta:
wciąż pomadka BeBe - waniliowa ;)

Jeśli chodzi o wrażenia, to raczej średnie... Dziwnie mi się ten podkład nakładało, miałam wrażenie, że tworzy mi efekt chorobowego odcienia twarzy. Poratowałam się troszkę pudrem EDM, ale dalej nie wiem, czy to "to"... Zobaczymy, jak się będzie nosił w ciągu dnia :)

2 komentarze:

Isilindil pisze...

Spróbuj Abissynian'a 1 :) Bo jakoś tak za mało żółci w tym siamese w stosunku do szyi :*

Ja lubię są formułę - zamówiłam ostatnio biga Angory 2 - prawdziwa piękna żółtość :D:D

A jeśli chodzi o stronkę Meow... znam na pamięć ;)

Insane pisze...

W takim razie przy okazji kolejnych zakupów będę się musiała Ciebie poradzić, bo mnie ich stronka przeraża :D

Abyssynian'a spróbuję, tak jak radzisz :) w sumie Siamese trzymało się ładnie cały dzień w pracy, fajnie się wtopił, ale jednak chyba brakowało tego czegoś. Czułam się taj... niewyraźnie ;)

A jeśli chodzi o szyję, to ja w ogóle dziwna jestem, bo tak:
twarz mam neutralno-żółtawą (przed kwasami po prostu chłodno-neutralną)
szyja - maksymalnie żółta
a reszta ciała (dekolt i tak dalej) - tak samo jak twarz :D obecnie chłodno-neutralna, bo kwasami nie traktowałam. No, ale nie odcina się specjalnie od twarzy

Więc jakby się tak przyjrzeć, to wyglądam jakbym szyi nie myła... :P
No i jak podkład pasuje do szyi, to jest za ciemny w stosunku do reszty. A jak jest dobrze dobrany do twarzy i "reszty", to odcina się od szyi. I bądź tu teraz mądry człowieku.....

Prześlij komentarz